Bo zupa była za słona…

… albo za mało słona, albo wstaw sobie co chcesz… *
Córka na wyjeździe odmawiała jedzenia, ’BO TAK!
W efekcie jak tylko wróciła, napadła na lodówkę.
Ale przynajmniej jak jadła, to nie miała czasu hałasować… za bardzo.

Tak, tak… Potomstwo szczęśliwie dotarło do domu.
Syn się z Marjanną przywitał, zmienił buty i wybył na cały dzień.
Córka – głównie – jadła.
I powtarzała Marjannie jak bardzo tęskniła, i że więcej do Poznania nie pojedzie.
No, chyba że na jeden dzień.
Taaaa… to ty było na tyle w temacie upojnych weekendów z Małżonkiem.

Dziś ledwo wstali, zdążyli Marjannie ciśnienie podnieść.
Cóż, człowiek się szybko przyzwyczaja do dobrego.
A tydzień bez Potomstwa to prawie jak miesiąc bez normalnych dzieci ;)
Marjanna się pociesza, że do końca wakacji zostało trochę ponad tydzień, więc chyba da radę.
A jak nie, to eksmituje Potomstwo do piwnicy.

Córka chciała coś na jutubie obejrzeć.
– No wpisz mi tu coś i niech się znajdzie.
– Ale co ja mam wpisać?
– No żeby się znalazło!
– Ale co?!?
– No tak, jak zwykle nic nie rozumiesz…
No tak, jak zwykle… Głupia Marjanna ;)

* żeby nie było, Babcia gotuje dobrze, to tylko Córka jest ciężka w obsłudze ;)

Dodaj komentarz