Ten dzień nie zaczął się dla Marjanny najlepiej.
Na początek Syn obudził się w nocy z napadem mega histerii.
Przez pół godziny nie pozwolił się
– dotknąć
– położyć
– podnieść
– ucałować.
Kiedy do Niego podchodziła wpełzał pod tapczan.
Zastanawiała się, czy nie wypchnąć go za okno…
W końcu udało się Marjannie gada przekonać, że koniecznie trzeba położyć spać Misia.
Zabrał Misia, przytulił go i tak zasnęli.
Zajęło mu to jakąś godzinę…
Spóźnili się do żłobka.
Jeszcze trochę, a Syn zostałby bez śniadania.
W drodze powrotnej do domu weszłaby prosto pod autobus.
Z przerażeniem spoglądała na zegarek.
– 11:00.
Co jeszcze zdąży się wydarzyć???
Do Pracy pójdzie chyba uzbrojona w Piłę Łańcuchową.
A może Siekierkę.
Dodaj komentarz