Napisała Matka Sanepid o problemach w łączności.
I się Marjannie przypomniało, jak w Afryce była.
Nigeria, kraj piękny, Marjanna kawałek serca tam zostawiła.
Ale żyć nie jest łatwo.
W mieście jeszcze, jak w mieście – było ok.
Gorzej na wsi.
Ciepłej wody w kranie nie było, dobrze jak w ogóle była w kranie woda ;)
Prąd się wieczorem kończył.
Jak Marjanna chciała włosy suszarką wysuszyć i wyprostować, to musiała iść do sąsiada.
Bo w domu generator przy suszarce wysiadał.
A, że Marjanna sobie umyśliła dobrze wyglądać na imprezie, to poszła.
Niepotrzebnie.
Bo i tak włosy żyły własnym życiem, albo i nieżyciem – w tym upale.
A internetu nie było wcale.
Czasem się udało Marjannie połączyć na głównej drodze.
Ale ciężko było Małżonkowi kazać zatrzymywać się na środku drogi, bo 'bejbe, ja tu mejle mogę odebrać’ ;)
W sumie 'droga’ to też zbyt wielkie słowo…
Więc, co ty Matko wiesz o internetach ;)
Ale, przynajmniej, było Porsche ;)
Aneta
Chcialabym zobaczyc Nigerie, chociaz nie wiem, czy da sie zyc bez internetu :) Przez ostatnich kilka lat nie probowalam :)
Marjanna B.
Da się.
Znaczy nie tak kompletnie bez, czasem biegałam na główną drogę, żeby te mejle odebrać i dać znać że żyję (a że akurat były ataki muzułmanów na jakiś chrześcijański kościół, o których mówili w polskiej TV, to się o mnie w tych Internetach martwili ;P)
Poza tym – Nigeria to bardzo specyficzny kraj, jest brudno, tłoczno, czasem śmierdzi… i albo się to kocha, albo nie chce więcej wracać.
Ja mogę się przeprowadzać nawet jutro ;)
I wszyscy chcieli mnie dotknąć :D
W życiu się nie naściskałam tylu rąk, co na sylwestrowej Maskaradzie…