Gdy upłynął pierwszy tydzień września Marjanna doszła do wniosku, że coś z tą szkołą jest nie tak.
Potomstwo kończyło lekcje koło południa i wracało do domu pełne energii.
Zbyt pełne.
Podliczyła więc swój miesięczny budżet i uznała, że skoro obiady dzieci dostaną w szkole, to może sobie pozwolić na opłacenie zajęć pozalekcyjnych.
Małżonek zapisał ich na dodatkowy angielski, żeby ćwiczyli gramatykę i składnię, Marjanna więc zdecydowała się zainwestować w sport.
I tym sposobem Córka Starsza miała zacząć tańczyć, a Syn trenować karate.
Plany, jak zwykle, zweryfikowało życie ;)
– Oooo, łał! Ale super! – wykrzyknęła zachwycona Córka, patrząc na chłopców ćwiczących ciosy – Też chcę!
Po czym zwróciła się do stojącej w pobliżu trenerki:
– Czy dziewczynki też mogą chodzić na karate? – i umówiła się na kolejne zajęcia.
Marjanna od zawsze wiedziała, że to dziecko sobie w życiu poradzi…
W chwilach wolnych, między szkołą a dodatkowymi zajęciami, Córka Starsza robi zadania domowe.
Choć robi to duże słowo… Córka głównie wyje, że nie umie.
– O, zobacz – próbowała ją pocieszyć i uspokoić Marjanna – jak skończysz tę linijkę, to będziesz umiała napisać TATA!
W odpowiedzi Córka wyszlochała przez łzy:
– Ale ja już umiem pisać TATA!!!
– Świetnie – ucieszyła się Marjanna – to znaczy, że bez problemu to napiszesz :)
Ha, tak łatwo jest ją podejść ;)
Syn za to wrócił ze szkoły i oświadczył:
– Zrobiłem dziś na plastyce świnkę. Chociaż miał to być kotek. Więc tego świnko-kotka przerobiłem na tygrysa!
No kreatywności to mu odmówić nie można.
P.S. Po pierwszym treningu karate Córka błyskawicznie zasnęła.
Szkoda tylko, że w wannie ;)
Dodaj komentarz