… czyli jak to z Matką na Wielkiej Gali było.
W wielkim skrócie: DRĘTWO.
Matka nic nie wygrała – czyli się nie znają.
Marjanna nie dostała też wzruszającego podziękowania – a już ćwiczyła przed lustrem 'Och, to nic takiego’.
Na drinki załapała się tylko 2, bo Bar postawili wielkości mikro.
I się Panowie Barmany wyrobić nie mogły.
Zjeść też za dużo nie mogła – bo na stojąco je się chujowo, szczególnie jak trzeba sobie mięcho pociąć na kawałki.
Nie mówiąc już o samej akcji zdobycia pożywienia – zanim Marjanna zapełniła swój talerz choćby w 1/3, zdążyła się zmęczyć i spocić w tłumie ludzi i musiała iść stać w drugiej kolejce po drinka, dla ochłody.
W efekcie wieczór zakończyła Marjanna z Małżonkiem na kanapie – popijając dobre wino i oglądając – mniej dobre – nigeryjskie filmy (ale to materiał na osobną historię, filmy znaczy się, nie wieczór ;P)
Ale liznęła Marjanna wielkiego świata, była na jednej imprezie z celebrytami.
Podobno, bo Marjanna celebrytów nie zna.
I dostała fleszem po oczach od paparazzi – nie, żeby to Marjannę fotografowali, ale tak błyskali, że trudno było oczy chronić ;)
No i, co najważniejsze, po Gali jest bogatsza o 2 pary szpilek.
Było więc warto ;)
Od dziś więc możecie jej mówić Pani Marjanno.
Nie każdy może bywać w Wielkim Świecie. ;)
Mych
Taaa, nigeryjskie kino to jest to! Jak dla mnie gorsze przerysowanie emocji niż nawet w latynoskich telenowelach. Osobiście nie dzierżę, a mój romantyk się w nim lubuje. Wciąż mam (choć ledwo się żarzącą) nadzieję, że ze względu na poczucie przynależności, a nie gust :/
Marjanna B.
Ja nawet lubię. :)
Siadamy sobie wieczorem z Małżonkiem, komputer podłączony do TV, butelka wina i jest fajnie ;)
Co nie zmienia faktu, że sytuacje czasem przedstawiają absurdalne.