– No to opowiedz mi proszę, Synu, co dziś na zajęciach robiłeś? – poprosiła Marjanna potomka, gdy ten wrócił z zajęć do domu.
– W nogę graliśmy, turniej był. I moja drużyna wygrała. 5:0! Wszystkie gole strzeliłem. Dwa w pierwszej połowie i jeszcze w drugiej – 3. A później były karne. I żadnego nie przepuściłem.
– Czekaj, czekaj… Myślałam, że byłeś napastnikiem?
– Ale ja dobry jestem. I najlepszy ze mnie bramkarz. Więc broniłem. A jak z piłką biegłem, to Karol chciał mi ją zabrać. Ale takie triki znam, że nie miał szans… Wiesz, półtorej godziny graliśmy pewnie i tylko pół godziny przerwy, wszyscy energię stracili. Ale nie ja, ja nawet na nich nie liczyłem, musiałem sam wszystko załatwić!
Nooo… I na ławce rezerwowych TEŻ siedział ;)
Nadzieja polskiej piłki, normalnie!
P.S. Gdyby czytał to przypadkiem ktoś z PZPN, to Syn otwarty jest na wszelkie oferty.
Sam jeden będzie wygrywał mecze!
Jaka to oszczędność…
Dodaj komentarz