Najpierw było urzędowanie.
Marjanna z Rodziną musiała obskoczyć kilka Urzędów i załatwić parę spraw formalnych.
A że Córka od tygodnia jakaś przeziębiona to szczęśliwie kolejek najgorszych udało się uniknąć metodą 'na smarka Córki’ ;)
Później były zakupy ciuchowe.
Marjanna ubrań kupować nie lubi, bo nigdy nie wie co wybrać…
Na szczęście Małżonek radzi sobie z tym świetnie i nawet sprawnie to poszło.
Stracili w sklepach tylko 2 dni ;)
I 3 godziny na porozkładanie wszystkiego do szaf…
Na koniec zostało uzupełnienie zapasów w kuchni.
Cóż… normalni ludzie tyle nie wydają w supermarkecie ;)
Ale przynajmniej przez najbliższe 2 tygodnie Marjanna będzie kupować tylko bułki i mleko :)
Tak w skrócie wyglądały ostatnie dni :)
Poza tym Córka nauczyła się mówić NIE.
I mówi.
Non stop…
Dla pewności chyba, że Matka na pewno zrozumiała – mówi po polsku ;)
Syn pewnie też by podobnie odpowiadał, gdyby tylko raczył słuchać tego, co mówi do Niego Marjanna.
Ale nie słucha, albo przynajmniej bardzo skutecznie udaje ;)
No nie ma lekko…
Mamrotka
Ale masz teraz luksus nie latania na zakupy codziennie – zazdraszczam :)