Marjanna zrobiła dziś obiad.
Syn z niedowierzaniem zaglądał do kuchni, a później chodził po mieszkaniu podejrzliwie patrząc na matkę.
Pewnie bał się, że znów każe mu coś zrobić* ;)
Obiad jednak zjadł.
I nawet pochwalił…
– Mamo, to ja ci teraz powiem 'pyszny obiadek’, a ty mi 'dziękuję kochany Syneczku’
– No ok.
– Pyszny obiadek mamusiu!
– Dziękuję kochany syneczku!
– Widzisz… jak ci pomagam gotować to jest lepsze :)
Taki mały, a już świnia! ;)
(no fakt, pomógł – sos wylał na makaron)
Córka nauczyła się zapalać światło w łazience.
A Marjanna się zastanawia co za debil tak zaprojektował kontakty, że są na wysokości pasa i do tego zapalają się w dół…
W efekcie jak drzwi do łazienki nie zostaną zamknięte, to Córka sprząta i tam.
Zdążyła już utopić ubikacji całą rolkę papieru (Syn próbował ją później spłukać – zgadnijcie kto musiał to wyłowić…)
A Marjannie w prezencie przyniosła szczotkę do kibla.
Uroczo… :)
* W czwartek Marjanna zabiera Potomstwo na szczepienie, ale nie ma to żadnego związku z obiadem ;)
Mamrotka
Po Twojej notce przypomniało mi się jak Kuba kiedyś był mały, ja zajęta w garach a on tymczasem do kibla wepchnał rolkę papieru, szczoteczki do zębów, popchnął ręcznikiem do rąk i to wszystko spuścił….nie muszę nadmieniać, że wyleciało górą ? :))))))))
Marjanna B.
Bomba.
Niech mi ktoś powie – skąd oni biorą takie idiotyczne pomysły, co??? ;)
Z drugiej strony, tak sobie myślę, z mniej 'pomysłowymi’ dziećmi padłabym z nudów :P