… czyli dlaczego Marjanna NIE LUBI myć okien.
Syn poszedł rano do szkoły.
Sam poszedł.
Samiuśki.
PIERWSZY RAZ!!!
– O borze…. Dziecko mi dorasta. Dojrzewa… Niedługo dom rodzinny opuści… W świat wielki i niebezpieczny pójdzie. I wróci z jakąś francą-lafiryndą 'Mamo poznaj moją (TFUUUU) dziewczynę’
Tak sobie Marjanna snuła plany przyszłości radosnej.
Przy oknie.
I wsparła się dłonią o ścianę.
Delikatna firanka poruszyła się pod naciskiem marjankowej dłoni…
I w tym momencie przejrzystość powietrza spadła poniżej 10%, a Marjanna cudem przypomniała sobie czego ją uczyli w szkole – jak najbliżej podłogi i czołgać się jak najdalej od źródła skażenia ;)
– Hmmmm…. Chyba czas uprać firanki.
Jak pomyślała, tak też się stało.
Kolejna myśl była niewątpliwie efektem silnego wzburzenia, tudzież skutkiem ubocznym nawdychania się kurzu ;)
Doszła bowiem Marjanna do wniosku, że warto umyć też okna.
A Marjanna okien myć NIE LUBI.
Bo to robota dla tego co matkę i ojca truskawką zatłukł.
W pokurzowym szoku jednak uznała, że to świetny pomysł.
I myła.
I myła.
I myła.
I dalej myła… z każdą chwilą dochodząc do wniosku (niechybnie wpływ świeżego powietrza z otwartych okien), że nieźle ją z tym myciem powaliło.
I, że jak się jej znów zachce myć, to weźmie i usiądzie… i poczeka aż jej przejdzie.
Ale umyła.
I okna były czyste.
I dumna była ze swego dzieła.
I SPADŁ DESZCZ!!!
Jak zawsze, kurwa, kiedy Marjanna okna umyje.
ZAWSZE!.
I dlatego okien myć NIE LUBI.
I więcej nie będzie.
O!
A Syn po powrocie ze szkoły oświadczył, że jutro też idzie sam.
tumtum
aaa, teraz wiem dlaczego i u mnie pada ;)
Marjanna B.
Ale okna myłaś??? Czy chcesz zwalić na biedną Marjannę? ;P