Sądny dzień

… czyli sprawy Syna finał w sądzie.
Dziś.
O 10:00.
Do wczoraj Marjanna była wyluzowana.
Dziś obudziła się o 5 rano, przez godzinę planowała co zrobi jak wstanie, by o 6 – stękając – skulać się z łóżka.
Nastawiła pranie, poszła kupić świeże bułki w piekarni i przygotowała śniadanie.
Śniadanie teraz stoi i czeka, bo Potomstwo oczywiście jeszcze śpi.

– Jutro Synu idziesz z samego rana do świetlicy – oznajmiła Marjanna pierworodnemu przed spaniem.
Już jakiś czas temu nauczyła się, że tego dziecka nie należy niczym zaskakiwać w ostatniej chwili…
– Do świetliiiicy? O jezuuuu, czemu? – Syn, jak zawsze, tryskał entuzjazmem
– Bo ja do sądu jadę, w twojej sprawie.
Tu Syn wygłosił krótkie przemówienie wyrażając swoje niezrozumienie sytuacji, bo niby po co do sądu, jeśli on już się dobrze zachowuje.
Cóż, będzie się jeszcze musiał wiele nauczyć o polskim wymiarze sprawiedliwości ;)
Choć i tak Marjanna myśli, że wyjątkowo szybko się ze sprawą uwinęli.
Ostatnio, jak miała z sądem do czynienia, to zdążyła zajść w ciążę, urodzić Córkę, a rozprawa jeszcze się nie odbyła…

– To wiesz co, mamo? Może ja pojadę z tobą? W końcu to ja narobiłem problemów, więc czemu ty masz sama się z tym męczyć… – wymruczał Syn na zakończenie
Prawda, że – jak chce – to potrafi być naprawdę kochany? :)
Marjanna potomkowi wyjaśniła, że do sądu wprawdzie jechać nie musi, bo i pewnie by go nie wpuścili na salę – ale może trzymać kciuki żeby się wszystko dobrze i szybko skończyło.
I wy też możecie!
Bo chyba się Marjanna jednak trochę stresuje ;)

Marjanna B.

Marjanna to całkiem przeciętna kobieta, która niestandardowa jest w szczegółach – mieszka w Afryce, ma ósemkę dzieci i Małżonka, któremu proponują tytuł króla.
I właśnie o tej (nie)zwykłej codzienności możecie sobie tutaj poczytać…

See author's posts