Dzień Marjanna rozpoczęła bardzo wcześnie.
Właściwie w środku nocy.
Bo kto to widział wstawać o 7 rano?
Córki Matki Sanepid jednak sumienia nie mają…
– A masz tutaj zmywarkę? – zapytała z nadzieją Marjanna, widząc w kuchni stertę naczyń, pozostałość po wieczornym grilowaniu.
Niestety, zmieścił się tylko zlew.
Zakasała więc rękawy i wzięła się do pracy.
Zmywanie u Matki Sanepid to prawdziwie syzyfowa praca.
Marjanna myła i myła, czystych talerzy ubywało, a sterta brudnych tylko rosła…
Pewnie dlatego, że MS w tym czasie szykowała śniadanie.
– Co byś powiedziała na hiszpańskie śniadanie? Tosty z pastą z pomidorów, oliwki, serrano? Sardele… – zapytała Matka Marjannę kilka dni wcześniej
– Mi tam pasi, pod warunkiem, że nie ja gotuję!
– Nic nie będę gotować, wystawię na stół… To teraz tak, musisz kupić bagietkę, pomidory w oliwie i serrano!
Marjanna czuła, że będzie w tym jakiś haczyk ;)
Po śniadaniu nadszedł czas na zwiedzanie.
Matki, z niemałym trudem, zapakowały dzieci do samochodów i wyruszyły podbijać świat.
No, na wieżę widokową.
– Idziemy schodami, czy jedziemy windą?
Marjanna spojrzała na cennik i wybrała najtańszą opcję ;)
– Schody, rodzinny poproszę.
To był błąd.
Nikt oczywiście w sprawie rodzinności nie zaprotestował – dwie kobiety, 4 dzieci, z czego jedno 'opalone’…
A mówią, że w Polsce problem z tolerancją ;)
Niestety, ledwo ruszyli w górę, okazało się że MS takich schodów nie lubi a Córka Pierwsza i Syn mają lęk wysokości.
– Czy ja mogę do windy dopłacić? Bo na schodach nam dzieci płaczą – Marjanna wróciła na dół negocjować warunki.
Windę dostali gratis.
– Czy my możemy już stąd iść? – zapytał uczepiony barierki Syn.
Tej barierki przy schodach ;)
– Poczekaj, niech zrobię chociaż kilka zdjęć, żeby nie było, że zapłaciłam 3 dychy za przejazd windą…
Na szczęście z aparatem Syn poczuł się trochę pewniej.
Co nie znaczy, że przestał marudzić:
– Czy my możemy jechać już nad to jezioro?- pytał średnio co minutę.
Co jakiś czas wtórowała mu Córka Pierwsza.
Marjanna z Matką wyciągnęły komórki i weszły na Fejsbuka :P
– Czy my możemy iść się już kąpać? – zaczął jęczeć Syn ledwo usiedli na plaży
A Marjanna w myślach zrobiła przegląd zawartości bagażnika, zastanawiając się czy znajdzie tam jakieś ostre narzędzie.
Na szczęście dla Syna była tylko gaśnica ;)
W końcu poszedł do wody.
– Jak się teraz zwiniemy, to może nie zauważy za szybko że nas nie ma – wyszeptała Marajnna do Matki
– Ja tam mogę iść, nie mój on. – z entuzjazmem odparła MS
– Ja mogę zawsze udawać…
Niestety Matka szybko zgasiła jej zapał:
– Na okazaniu cię rozpozna.
I cały misterny plan poszedł się współżyć.
A Marjanna do pensjonatu wróciła z kompletem Potomstwa (no, tym kompletem, który wywiozła nad morze).
Wieczorem przyszedł czas na kolejne odwiedziny.
Zapakowała Marjanna Syna i Córkę do auta i pojechali do Rumi.
Po drodze zjedli obiad.
W Makdonaldzie.
I tak przejechała Marjanna prawie 500km, wyda kupę kasy, jak zawsze na wyjeździe i trzeci dzień z rzędu chodzi nie wyspana… żeby pójść nad jezioro, słuchać jęczenia Syna i zjeść obiad w fastfoodzie.
Wakacje nad morzem by Marjanna B. ;)
c.d.n.
Joanna Ciesielska
pojechałam w odwiedziny do Babci dzieciaków i właśnie zwiedzam z synem oddział dziecięcy….także ten Marjanno chłoń wakacje pełną piersią :)
Aneta Kromlicka
W Gniewinie moglyscie ich na konstrukcje linowe poslac. Fakne sa. Co do wyboru morze czy jezioro. Po 2 dniach nad morzem i pol h nad jeziorem stwierdzilam ze od przyszlego roku jednak jezioro. Cieplej
Mamasama
A jak żeście na „wierzę” wleźli? Bo na „wieżę” – to czytałam ;)
Marjanna B.
Na plaży ten tekst pisałam, więc mogą być literówki :P
Mamasama
Przecież napisałam, że jestem „czepliwa” ;) A stopień marudzenia wzmaga mi brak deszczu i upał…
Marjanna B.
O, to podaj rąsię temu synu… Dziś pobił sam siebie. Jutro ja chyba zacznę bić ;)
Aleksandra Michalak
To nie elektrownia, tylko zbiornik elektrowni wodnej. Przecież tłumaczyłam Ci, jak to działa!
Marjanna B.
Ma robić prąd? Ma! No to elektrownia :P
Aleksandra Michalak
ech…
Gaba
O raju Marianna była na tej samej wieży ( w Gniewinie ) co my :) i też żałowałam, że nie kupiliśmy windy :) Dziecko mi uciekło i sama musiałam sobie poradzić z tymi schodami przestrzennymi :) Masakra , więc rozumiem MS i Marianny syna, że nie lubią po takich wchodzić ( o schodzeniu nie wspominając ) ;) :)
Marjanna B.
No przyznam się w zaufaniu, że mi też się schody nie podobały ;) Dlatego tym chętniej pognałam windę załatwić :P